niedziela, 13 grudnia 2015

LEGALNIE SŁODKIE NA ZDROWIE

Ponieważ od dawna interesuje się zdrowym żywieniem, staram się wybierać miejsca, które serwują właśnie takie jedzenie. Gdy dowiedziałam się o promocji Legal Cakes, które jest znane pełnowartościowych, zdrowych słodkości postanowiłam zabrać tam mą Joannę z www.schowek.jm.blogspot.com i wypróbować ich dobroci. 



Legal Cakes to klimatyczna cukiernio-kawiarnia na Woli (kolejne miejsce w tamtych okolicach, Gosia, mam nadzieję, że jesteś zadowolona ;)) na ulicy Chłodnej 2/18, niedaleko Hali Mirowskiej, tuż przy skwerze Sybiraków i kościele św. Andrzeja Apostoła. Lokal ma piękną antresolę i jest urządzony bardzo przytulnie. „Legalne Dziewczyny” robią wszystko na miejscu. Zamówienia są wykonywane na bieżąco, a ciasta i desery w zależności od wyczerpania. 



Dużym plusem i wyróżnikiem tego miejsca jest ich firmowa „maskotka” lub raczej gospodarz- pies rasy amstaff. Jest on bardzo łagodny i uwielbia być głaskany. Wita wszystkich gości, a do tych bardziej znanych niemal zbiega po schodach :) Poza tym ogólnie jest to lokal „dog friendly”. 

My z Asią wbiłyśmy się od razu na górę i wybrałyśmy wygodne miejsce w kącie antresoli. Po dłuższych czułościach z piechem, chwili zastanowienia i małych wątpliwościach, byłyśmy gotowe złożyć zamówienie. W ramach promocji do wybranej kawy, można było zjeść śniadanie za połowę ceny. Śniadaniem okazało się podstawowa, większa część menu, do której  dobierało się po dwa dodatki. Asia od razu wybrała naleśniki na bazie mąki kasztanowej i kukurydzianej z różnymi nadzieniami- czekoladowym i twarogowym z owocami (16zł). Do tego małe latte (8zł). U mnie natomiast finalnie stanęło na pankejkach również z mąką kasztanową z dodatkiem masła orzechowego i twarożku owocowego (16/19zł) i dużej latte (10zł), na poleconym mi przez Kelnerkę mleku kokosowym (+3zł). 






















Po chwili dostałyśmy nasze kawy, które niestety nie wyglądały za bardzo zachęcająco. Średnio udane latteart bardziej zniechęcało, niż zachęcało do wypicia kawy. Po spróbowaniu mojej latte byłam niestety baaaardzo rozczarowana. Mocno kwaśny smak espresso zupełnie nie łączył się z tłustawym posmakiem mleka kokosowego. Dopiero po dolaniu dodatkowej porcji mleka i posłodzeniu dwóch łyżeczek cukru (czego normalnie nie robię), kawa była znośna. W przypadku małej latte Asi na mleku krowim było podobnie. Choć zwykłe mleko odrobinę bardziej neutralizowało smak espresso.
Będąc bardzo ciekawa jak smakuje ich wyrabiany na miejscu chleb czystoziarnisty poprosiłam o mały kawałeczek na spróbowanie. I tu muszę przyznać, że było on bardzo dobry. Świeżutki, z wyraźnym smakiem wszystkich dodatków (m.in. słonecznik, komosa ryżowa, jagody goji, siemię lniane), był naprawdę bardzo ciekawą, kolejną opcją śniadaniową (13zł za zestaw). 

Potem przyszła pora na nasze dania. Prezentowały się ładnie. Smakowały ciekawie. Oba nie za słodkie, nie za mdłe. Z wyczuwalnym smakiem mąki kasztanowej. Moje pankejki były w swojej konsystencji mocno zbite, a przez to bardzo sycące. Ich skład nie do końca zgadzał się z tym, podanym w menu, co zauważyłam dopiero w domu, biorąc drugiego placka na wynos. Bo o ile były tam wspomniane nerkowce, to już o orzechach laskowych nie było ani słowa. A tak się ciekawie składa, że są to jedne z najbardziej i najczęściej uczulających orzechów.  Sama jeszcze do niedawna byłam na nie bardzo uczulona, co powodowało mocne problemy z oddychaniem. Dlatego, choć z mojej strony, elastyczność w pracy kucharza jest miło widziana, to powinno być to jednak uwzględniane podczas serwowania dania. 









































Wybrane przeze mnie dodatki były niestety średnim trafem. Naturalne masło orzechowe tłumiło smak placków i zaklejało mnie na dłuższą chwilę po każdej spróbowanej porcji. Twarożek był przyjemnie lekki, aczkolwiek nie czuło się w nim wyraźnego owocowego smaku. Po zjedzeniu połowy porcji byłam już na tyle nasycona, że uznałam, że tyle mi w zupełności wystarczy

Co do naleśników Asi, to były one ciekawe w smaku. Mnie raczej bardziej przypadło do gustu nadzienie czekoladowe. Choć nie wiem jak by to było, gdybym miała zjeść go całego. Dodatek świeżych owoców- banana i pomarańczy nadawało daniu przyjemnej lekkości. Pewnie z racji mniejszej ilości ciasta, danie to było mniej sycące od mojego. 

W lokalu siedziało nam się w nim bardzo przyjemnie. Ciekawy, nieformalny styl sprawiał, że czułam się tam bardzo domowo. Do tego Dziewczyny gotujące niemal na naszych oczach również wprowadzały fajny klimat. Obsługiwała nas bardzo miła, uśmiechnięta i bezproblemowa Kelnerka. Żałuję jednak, że nie trafiła w nasze smakowe gusta, szczególnie w przypadku kawy, a także przy wyborze dodatków. Choć zdaję sobie sprawę, że każdy ma inny gust i trudno trafić w stu procentach w preferencje klienta. Całej wizycie dodawał uroku oczywiście też, wspomniany wcześniej amstaff, który często nas odwiedzał i domagał się czułości. Co dla nas, miłośniczek zwierząt, nie było żadną przeszkodą. Zastanawiam się tylko, jakby to wyglądało w przypadku osób, które mają alergię lub po prostu stronią od psów, szczególnie tej stereotypowo, groźnej rasy.




Podsumowując, mogę napisać, że miałam co do tego miejsca bardzo duże oczekiwania. Może po prostu za duże. Nastawiałam się na kulinarny orgazm, którego niestety nie dostałam. Kawa była niesmaczna i jeszcze długo potem pozostawiła mi spory niedosyt przyjemności z picia mojego ulubionego, gorącego napoju. Zestawy śniadaniowe były z kolei ciekawą i z pewnością zdrową propozycją, nie dającą jednak nam pełni satysfakcji. Spotkałam się z opinią, że ich ceny zbyt wygórowane. Tu się z kolei zupełnie nie zgodzę. Za podobne dania, wykonane ze standardowych składników, zapłacimy podobną cenę. A koszt ich wykonania jest z pewnością dużo mniejszy. Ponadto   bardzo doceniam też to miejsce za swój zamysł „No need to cheat”, że słodkości wcale nie muszą być od razu niezdrowe lub tuczące. Osobiście po zjedzeniu połowy porcji byłam syta jeszcze przez ładnych kilka godzin.  Podczas gdy po zjedzeniu niektórych potraw potrafię być głodna już po 2/3 godzinach. Dlatego mocno wierzę w to, że było to możliwe dzięki faktycznie dobrze zbilansowanym i pełnowartościowym produktom. Wszystkim zwolennikom zdrowych słodkości, mimo wszystkich moich zastrzeżeń ;),  polecam to miejsce, choćby po to, by przekonać się jak mogą smakować słodkie i zdrowe dania. Natomiast wielbiciele psów i ci, którzy boją się „groźnych ras” powinni odwiedzić Legal Cakes choćby ze względu na tego uroczego amstaffa :) 






 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz