Uwielbiam jeździć na łyżwach. I choć ostatnio robię to zdecydowanie za
rzadko, to jakiś czas temu udało się to zmienić. Wybrałam się bowiem na lodowisko na Stadion Narodowy. Jednak wiadomo, dziś nie o sporcie, a o
kulinarnej stronie takich wypadów. Kilka ciekawostek gdybyście, przy okazji
szaleństw na Zimowy Narodowy, zgłodnieli.
Na lodowisko na stadionie
trafiłam dość nieplanowanie, ponieważ chciałam wybrać się początkowo na Tor Łyżwiarski Stegny. Ogromna kolejka o 18.00
w weekend skutecznie mnie jednak odstraszyła. Nie zastanawiając się więc za
długo, przeniosłam się na drugą stronę Wisły, na Stadion Narodowy. Tam z ilością ludzi było już lepiej, choć i tak,
by dostać się na lodowisko, na najbliższą biletowaną ślizgawkę, o godzinie
20.00, trzeba było odczekać 1,5 godziny. Polecam więc kupować bilety
przez internet. Unikniecie dzięki temu czekania w kolejce, a dodatkowo
będziecie mieli gwarancję wejścia na pasującą Wam godzinę.
Niemniej jednak będąc już
zdesperowana by pojeździć pierwszy raz w tym sezonie, postanowiłam zaczekać. Trzeba
było jednak zagospodarować sobie jakoś ten czas. Pierwotnie uznałam, że
przeczekanie w ICE BARZE na płycie
stadionu będzie idealnym pomysłem. Tam więc się udałam. Z poprzednich
wizyt, zapomniałam jednak, że miejsce to do
najtańszych nie należy. I co by się nie chciało zjeść czy wypić, trzeba
odpowiednio zapłacić. Dla fanów
słodkości, w moim odczuciu, jedyną ciekawą propozycją mogą być gofry od 5 do 10zł. Oferta grzanych
alkoholi, wydawała się również być w standardowych cenach.
Po chwili namysłu, uznałam, że
nie jestem ani tak głodna, ani spragniona,
żeby kupować cokolwiek na siłę. Nie mniej jednak, czas płynął wyjątkowo powoli,
a mnie zaczynało mulić. Dlatego plan spaceru
po Saskiej Kępie wydawał się być
idealny. I był, dopóki nie zmarzłam i nie zgłodniałam ;)
Wróciłam więc z powrotem na teren
Stadionu i zauważając kolejny bar
przy samym wejściu głównym,
postanowiłam sprawdzić ich ofertę. I wyglądała ona zdecydowanie lepiej! W końcu
kawy, herbaty i inne napoje w normalnych
cenach. Do tego ciasta, sałatki, wrapy i inne przekąski. Co więcej, z boku katering z gorącymi daniami w równie przystępnych cenach. Będąc na
miejscu po 19 była tam dostępna również promocja
-50% na wszystkie wrapy, sałatki, kanapki i koktajle, których standardowe ceny
oscylowały koło 10zł. Mając początkowo ochotę na kawę i coś słodkiego,
myślałam, że skorzystam z innej oferty, czyli 9,90zł za dowolną kawę lub herbatę i ciasto. Jednak jak się
okazało, promocja ta nie dotyczyła wcale ciasta, lecz ciastka owsianego lub muffina, na które nie miałam już takiej
ochoty.
Chcąc przekąsić coś lekkiego zdecydowałam się finalnie na zupę krem z pomidorów z pieczywem, za
uwaga 5zł! Dla porównania, w ofercie
baru na płycie stadionu, krem z pomidorów kosztuje 11zł. W tej samej cenie,
można zamówić również żurek z jajkiem i
kiełbasą, który wyglądał równie dobrze jak pomidorowa.
I teraz to, co najważniejsze. Zupa
była naprawdę pyszna! Gęsta, kremowa
i dobrze doprawiona. Dzięki jej dużej porcji porządnie się najadłam, a do tego
cudownie rozgrzałam. Także wszystkim głodomorom bardzo polecam jej zakup.
Przed nastawieniem się na
jedzenie w tym barze musicie jednak pamiętać, że ciepłe dania wydawane są tylko do 19. Ja na zupę załapałam się
rzutem na taśmę, bo tylko ona zostaje ciepła w bemarach na dłużej. Górny bar zamyka się o 21, więc po tej
godzinie też niestety nie będziecie mogli skorzystać z ich oferty.
Ja szczerze mówiąc nie
spodziewałam się tak smacznie i tanio
zjeść na Stadionie Narodowym. Dlatego cieszę się, że tak miło się
zaskoczyłam. I w razie głodu, polecam również Wam spróbować i przekonać się o
tym samemu. Jak się okazuje sport i
dobre jedzenie, może iść razem w parze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz