czwartek, 28 stycznia 2016

ZIMOWY NARODOWY. ORGANIZACYJNIE I KULINARNIE



Uwielbiam jeździć na łyżwach.  I choć ostatnio robię to zdecydowanie za rzadko, to jakiś czas temu udało się to zmienić. Wybrałam się bowiem na lodowisko na Stadion Narodowy.  Jednak wiadomo, dziś nie o sporcie, a o kulinarnej stronie takich wypadów. Kilka ciekawostek gdybyście, przy okazji szaleństw na Zimowy Narodowy, zgłodnieli. 




Na lodowisko na stadionie trafiłam dość nieplanowanie, ponieważ chciałam wybrać się początkowo na Tor Łyżwiarski Stegny. Ogromna kolejka o 18.00 w weekend skutecznie mnie jednak odstraszyła. Nie zastanawiając się więc za długo, przeniosłam się na drugą stronę Wisły, na Stadion Narodowy. Tam z ilością ludzi było już lepiej, choć i tak, by dostać się na lodowisko, na najbliższą biletowaną ślizgawkę, o godzinie 20.00, trzeba było odczekać 1,5 godziny. Polecam więc kupować  bilety przez internet. Unikniecie dzięki temu czekania w kolejce, a dodatkowo będziecie mieli gwarancję wejścia na pasującą Wam godzinę.



Niemniej jednak będąc już zdesperowana by pojeździć pierwszy raz w tym sezonie, postanowiłam zaczekać. Trzeba było jednak zagospodarować sobie jakoś ten czas. Pierwotnie uznałam, że przeczekanie w ICE BARZE na płycie stadionu będzie idealnym pomysłem. Tam więc się udałam. Z poprzednich wizyt, zapomniałam jednak, że miejsce to do najtańszych nie należy. I co by się nie chciało zjeść czy wypić, trzeba odpowiednio  zapłacić. Dla fanów słodkości, w moim odczuciu, jedyną  ciekawą propozycją mogą być gofry od 5 do 10zł. Oferta grzanych alkoholi, wydawała się również być w standardowych cenach.




Po chwili namysłu, uznałam, że nie jestem  ani tak głodna, ani spragniona, żeby kupować cokolwiek na siłę. Nie mniej jednak, czas płynął wyjątkowo powoli, a mnie zaczynało mulić. Dlatego plan spaceru po Saskiej Kępie wydawał się być idealny. I był, dopóki nie zmarzłam i nie zgłodniałam ;) 

Wróciłam więc z powrotem na teren Stadionu i zauważając kolejny bar przy samym wejściu głównym, postanowiłam sprawdzić ich ofertę. I wyglądała ona zdecydowanie lepiej! W końcu kawy, herbaty i inne napoje w normalnych cenach. Do tego ciasta, sałatki, wrapy i inne przekąski.  Co więcej, z boku katering z gorącymi daniami w równie przystępnych cenach. Będąc na miejscu po 19 była tam dostępna również promocja -50% na wszystkie wrapy, sałatki, kanapki i koktajle, których standardowe ceny oscylowały koło 10zł. Mając początkowo ochotę na kawę i coś słodkiego, myślałam, że skorzystam z innej oferty, czyli 9,90zł za dowolną kawę lub herbatę i ciasto. Jednak jak się okazało, promocja ta nie dotyczyła wcale ciasta, lecz ciastka owsianego lub muffina, na które nie miałam już takiej ochoty. 



Chcąc przekąsić  coś lekkiego zdecydowałam się finalnie na zupę krem z pomidorów z pieczywem, za uwaga 5zł! Dla porównania, w ofercie baru na płycie stadionu, krem z pomidorów kosztuje 11zł. W tej samej cenie, można zamówić również żurek z jajkiem i kiełbasą, który wyglądał równie dobrze jak pomidorowa.



I teraz to, co najważniejsze. Zupa była naprawdę pyszna! Gęsta, kremowa i dobrze doprawiona. Dzięki jej dużej porcji porządnie się najadłam, a do tego cudownie rozgrzałam. Także wszystkim głodomorom bardzo polecam jej zakup.



Przed nastawieniem się na jedzenie w tym barze musicie jednak pamiętać, że ciepłe dania wydawane są tylko do 19. Ja na zupę załapałam się rzutem na taśmę, bo tylko ona zostaje ciepła w bemarach na dłużej. Górny bar zamyka się o 21, więc po tej godzinie też niestety nie będziecie mogli skorzystać z ich oferty.

Ja szczerze mówiąc nie spodziewałam się tak smacznie i tanio zjeść na Stadionie Narodowym. Dlatego cieszę się, że tak miło się zaskoczyłam. I w razie głodu, polecam również Wam spróbować i przekonać się o tym samemu. Jak się okazuje sport i dobre jedzenie, może iść razem w parze :) 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz