niedziela, 17 stycznia 2016

BARDZIEJ. TRUDNO BY MOGŁO BYĆ LEPIEJ.




Do Cocktail&Tapas Gastobaru Bardziej trafiłam zupełnie przez przypadek nie mając pomysłu gdzie by tu na spokojnie spotkać się, usiąść i porozmawiać z koleżanką, z którą byłam umówiona. I jak to najczęściej bywa w przypadku moich przypadków, było to niesamowite odkrycie.






Muszę przyznać, że aby dotrzeć do Bardziej musiałyśmy się z Natalią nieźle nachodzić. Tego dnia, w święto Trzech Króli, ciągnęło mnie gdzieś w okolice pl. Unii Lubelskiej. I właśnie tam wysiadłyśmy, jadąc tramwajem. Początkowo chciałam sprawdzić @Cafe Niespodzianka na Marszałkowskiej, jednak traf chciał, że tego dnia była jednak zamknięta, a my nie bardzo miałyśmy pomysłu co dalej. Spadł śnieg, było dość zimno, ale doszłyśmy do wniosku, że przejdziemy się wzdłuż ulicy i a nuż znajdziemy jakieś ciekawe miejsce. I tak chodząc i wybrzydzając, poznałyśmy wiele ciekawych lokali, jednak żadne z nich nie oferowało tego, na co miałyśmy akurat ochotę. Dochodząc do ul. Oleandrów zauważyłam tuż za rogiem nowy lokal, o którym jeszcze nie słyszałam. Postanowiłam wejść i zobaczyć cóż takiego kryje się za drzwiami. I gdy tylko weszłam, poczułam to COŚ. To, co zawsze mówi mi, że to odpowiednie miejsce.



Jednak z racji tego, że Natalia była głodna, a jak to tapas bar, oferuje przekąski, to ruszyłyśmy jednak dalej, na poszukiwania innego miejsca. Powrotny kierunek pl. Unii, kolejne odwiedzone lokale i niestety nic, co by nas w pełni usatysfakcjonowało. Dlatego zrezygnowane, postanowiłyśmy, ku mojej uciesze, wrócić z powrotem do Bardziej. Tym samym przechodziłyśmy ten sam odcinek Marszałkowskiej po raz trzeci ;)

Już od samego ponownego wejścia nie mogłam napatrzeć się na intrygujące wnętrze. W lekko kolonialnym stylu, dość ciemne, ale bardzo klimatyczne. Świetnie urządzone, z pasującymi do siebie wszystkimi elementami. Samo siedzenie tam było już wielką przyjemnością. Do tego bardzo sympatyczna pani, która nas obsługiwała, prawdopodobnie (współ?)właścicielka, która chętni odpowiadała na nasze liczne pytania. I bardzo ciekawe menu z jeszcze Bardziej przystępnymi cenami ;) Wszystko zapowiadało się obiecująco. 




Patrząc na wybór przekąsek, ponieważ trudno nam było zdecydować się na jedną konkretną zdecydowałyśmy się wciąż 3 z nich do podziału na spróbowanie. Jak się później okazało, była to bardzo dobra decyzja. Wybrałyśmy pankejki z grillowanym bekonem i syropem klonowym (9zł), tradycyjną hiszpańską tortillę z sosem aioli (10zł) oraz chrupiące kalmary podane z czarnym aioli (13zł). Do tego herbatę jesienną (11zł) i wodę (6zł). 



Jesienna herbata była bardzo smaczna i ciekawie podana. Na zimową i śnieżną pogodę za oknem, w sam raz. Po chwili oczekiwania na podanie dań, dostałyśmy w gratisie również chipsy z buraka. I tu muszę przyznać, że choć dość tłustawe od smażenia, były przepyszne! Idealnie doprawione, nie za twarde, nie za miękkie. Smakowały po prostu świetnie. A przy okazji idealnie spełniały swoją rolę startera, bo nie były za bardzo sycące, za to świetnie umilały oczekiwanie na podanie naszego zamówienia. 



Po dłuższej chwili, siedząc sobie zrelaksowane i rozmawiając, na nasz stół trafiły wszystkie dania. Już na pierwszy rzut oka wyglądały świetnie. Stojąc obok siebie robiły naprawdę fajne wrażenie. A jak się w trakcie jedzenia okazało, smakowały jeszcze lepiej! Kalmary idealnie chrupiące, nie za tłuste, nie gumowate, jak to często bywa, były pyszne. A z sosem czarne aioli wręcz rewelacyjnie. Pankejki, czyli przystawka, na którą najbardziej byłam nastawiona również mnie nie zawiodły. Pysznie przeplatające się smaki słonego, grillowanego bekonu, słodkiego syropu klonowego i puszystych naleśników, były naprawdę ogromną przyjemnością dla moich kubków smakowych. Będąc mocno przyzwyczajona do polskiego pojęcia tortilla spodziewałyśmy się zwykłych placków pszennych. Na szczęścia dostałyśmy faktycznie, prawdziwą, tradycyjną hiszpańską tortillę. I choć nie jestem znawcą kuchni hiszpańskiej, to nam smakowała bardzo. Dobrze doprawiona, idealnie ścięta, nie za sucha masa jajeczna, miała bardzo ciekawy smak. Dodatkowo było do niej podane malutkie piwo, którego jednak, ze względu na brak ochoty, nie wypiłyśmy. Niemniej jednak był to bardzo miły dodatek. 



Najadłyśmy się tymi trzema tapasami bardzo. Jednak nie towarzyszyło temu poczucie ciężkości i przejedzenia. U mnie, na twarzy, zawitał nawet uśmiech, który jest jednym z najlepszych znaczników jakości i zadowolenia z jedzenia :)

Choć pełne po sam brzeżek, nie mogłyśmy się jednak oprzeć, żeby nie spróbować ich słodkiej propozycji. Szyszki kajmakowe podane z ciepłym sosem truskawkowym i czarnym pieprzem (8zł) były bardzo dobre. Może nie zachwycały tak, jak poprzednie dania i były bardziej spolszczoną propozycją deseru, niemniej jednak w połączeniu z ciepłym sosem truskawkowym, wyróżniały się smakiem. 



My zdecydowałyśmy się na wszystkie ciepłe przystawki. Jednak w ofercie znajdują się również ciekawe zimne przekąski, jak i jedna wegetariańska sałatka. Ponadto bar specjalizuje się w bardzo ciekawych autorskich koktajlach (np. Dr Jekyll: wódka cynamonowa, syrop waniliowy, limonka, rozmaryn za 18zł czy Wartogłowy Wilson: earl grey gin, cytryna, syrop cukrowy, pianka cytrynowa za 19zł). I to właśnie wieczorami, z tego, co się dowiedziałyśmy, Bardziej cieszy się największą popularnością i wzmożonym ruchem wielbicieli napoi alkoholowych. 

Menu: http://www.bardziejbar.pl/gastro-menu-2/



Siedząc na miejscu ponad godzinę naprawdę nie chciało nam się stamtąd wychodzić. Byłyśmy totalnie zrelaksowane, w sam raz najedzone i bardzo mile zaskoczone smakowymi doznaniami. Do tego za wszystkie dania zapłaciłyśmy 40zł, do podziału na pół, doliczając jedynie koszt napoi. Myślę, że te dania były zdecydowanie warte swojej ceny. A dodatkowo bardzo miła atmosfera i obsługa sprawiła, że z pewnością wrócę tam jeszcze nie raz :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz