QLKA CAFE. NAJGORZEJ WYDANE 26ZŁ
OSTATNICH CZASÓW
Qlka Cafe odkryłam przeglądając przewodnik- rabatownik Go-Out. W
rzeczywistości jest to sala zabaw
połączona z kawiarenką. Zdziwiła się więc, że znalazła się na stronach
Go-Out, między najlepszymi restauracjami w Warszawie. Niemniej jednak planując
spotkanie z Kasią, która prowadzi bloga
www.280dni.pl i jej synkiem Filipem, uznałam,
że będzie to dobre miejsce. Częściowo miałam rację. Niestety tylko częściowo…
Niestety ze względu na reakcję ze strony właścicieli Qlka Cafe, zdecydowałam się usunąć zdjęcia zrobione w środku. Pozostawiłam tylko zdjęcia dań i napoi, bo o tym w głównej mierze jest post. Ponadto tekst mówi sam za siebie. Zatem zapraszam do lektury :)
Qlka Cafe mieści się na Żoliborzu na ul. Przasnyskiej 11 w okolicach Sadów Żoliborskich. Lokalizacja w
nowym budynku zapewnia dość duże zainteresowanie i ruch, o czym przekonaliśmy
się docierając na miejsce we wczesno popołudniowych godzinach.
Miejsce jest urządzone dość przyjemnie. Jasne ściany, nie za dużo
kolorów. I najważniejsze, miejsce do zabaw dla dzieci. Do tego kilka stolików dla dorosłych oraz bar z przekąskami i napojami.
Patrząc na propozycje zamieszczone w przewodniku Go-Out, wiedziałam, że nie
mogę nastawiać się na nic wyszukanego. W menu królowały tosty, tortille i gofry. Natomiast wśród napoi kawa, herbata i soki wyciskane. Ceny typowo kawiarniane. Będąc dość
głodna po porannym treningu miałam ochotę na zjedzenie czegoś, czym mogłabym
się najeść. Ponieważ Kasia nie była z kolei głodna, zdecydowała się jedynie na rozgrzewającą herbatę (10zł) z
pomarańczą, goździkami i cynamonem. Ja natomiast na zimową latte (15zł) z cynamonem, kardamonem i bitą śmietaną. W
ramach wykorzystania kuponu, gdzie za drugie danie płaci się tylko 1zł,
zamówiłam tortillę z serem i pomidorem
(10zł) oraz zupę (9zł) krem z
warzyw.
W czasie, gdy Filip zaczął się
już bawić, my usiadłyśmy przy jednym ze stolików, by porozmawiać i zaczekać na
zamówienie. W sali na szczęście nie było za dużo ludzi. Ja będąc przyzwyczajona
do obecności dzieci, nie miałam też problemu z tym, by skupić się na rozmowie.
Wybierając się do Qlka Cafe, trzeba mieć jednak na uwadze specyfikę miejsca i nie
liczyć raczej na spokojną rozmowę w ciszy ;)
Ponieważ kawę zostawiłam sobie na
deser, w pierwszej kolejności dostałam zupę.
Była podana w bardzo domowy sposób. Jednak wiadomo, to nie restauracja… Wygląd
dodanych do nich grzanek budził moje
podejrzenia. Nie wyglądały one na zdrowe, a raczej jak plastikowe. Smakowały
znośnie. Jednak nie podejrzewałabym by nadawały walorów zdrowotnych temu daniu.
Zupa sama w sobie była ok. Nie wiem jaki był jej pełny skład. Mam tylko
nadzieję, że była ona pozbawiona innych „ulepszaczy” smaku.
Następnie dostałam tortillę. I tu już od samego patrzenia
na sposób podania dania zrobiło mi się smutno. Ale powtarzałam sobie: „Nie
jesteś w restauracji…” i tylko to pomagało. Danie smakowało w sumie dokładnie tak, jak wyglądało. Nie było to
więc dla mnie już zaskoczeniem.
Za to, gdy dostałyśmy z Kasią
nasze napoje, zaczęła się kolejna fala naszych rozczarowań. Bo o ile herbata
koleżanki była ok, to już moja zimowa
latte była paskudna. Po pierwszym łyku wiedziałam, że jest z nią coś nie
tak. Niesamowicie gorzki i piekący smak
uniemożliwiał mi w ogóle jej wypicie. Kasia po spróbowaniu mojej kawy przyznała
mi rację. Postanowiłam więc zgłosić to obsłudze. Zdezorientowana pani,
postanowiła zawołać kierowniczkę. Opowiedziałam jej o moich wrażeniach
smakowych, jak się później okazało, spowodowanych prawdopodobnie za dużą ilością
kardamonu. Niestety nie spotkałam się ze zrozumieniem. Usłyszałam za to „I czego w takim razie pani oczekuje…?”.
Na co odpowiedziałam, że chciałabym dostać nową kawę, ale bez kardamonu. Ze
zdecydowaną niechęcią pani kierownik zgodziła się. Więc po chwili dostałam. Ale
nie duże, zimowe latte z bitą śmietaną, tylko podane w mniejszej szklance
klasyczne latte bez bitej śmietany… Zdziwiło mnie to dość znacznie, więc
powiedziałam, że to nie jest kawa, jaką zamówiłam i poprosiłam o podanie takiej
samej, tylko bez kardamonu. I finalnie dostałam… Tym razem była ok. Jednak niesmak podejściem do klienta pozostał.
Odwiedzając miejsce stworzone
przede wszystkim dla dzieci, chciałby się znaleźć w menu więcej zdrowych propozycji. Ale może moje oczekiwania były po
prostu zbyt wysokie… Na pewno nie jest
to restauracja. Kawiarnia, w stricte tego słowa znaczeniu również. Ale dla
rodziców z dziećmi z pewnością może to być miejsce, by spędzić czas w
towarzystwie innych maluchów i ich opiekunów. Gdyby nie przewodnik Go-Out
pewnie bym tam w ogóle nie trafiła. A gdyby nawet, z pewnością nie miałabym
wtedy większych oczekiwań.
Dzięki kuponowi Go-Out za kawę (15zł), tortillę (10zł) i zupę (9zł)
zapłaciłam 26zł. Bez niego byłoby to
34. Biorąc pod uwagę smak, podanie i jakość obsługi, jak w tytule. Dawno nie byłam tak rozczarowana. Filip
był jednak zadowolony. Mógł pobawić się, a my, dzięki temu, że ma cudowną
umiejętność spokojnej, samodzielnej zabawy ;), porozmawiać. Na miejscu byłyśmy
niemal dwie godziny. W międzyczasie od większego ruchu w godzinach lunchowych,
zrobiło się pusto koło godziny 15. Dlatego Qlka Cafe, jako mała, osiedlowa sala
zabaw dla dzieci, jak najbardziej tak. Jako polecana kawiarnia? Niestety,
jestem na nie…
Nie otrzymała Pani ZGODY na publikowanie zdjęć naszej kawiarni, zarówno wnętrz jak też naszych informacji, potraw, napojów, zatem proszę o ich NATYCHMIASTOWE i trwałe usunięcie. Qlka Cafe
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń