Już od dłuższego czasu miałam
ochotę na gruzińskie jedzenie. Dlatego, gdy dowiedziałam się do o promocji na
tydzień z chaczapuri Imeruli za 10zł!, organizowanej przez restaurację Chinkali, nie mogłam nie skorzystać ;)
Dodatkowo, okazja ku temu trafiła
się idealna, bo wybrałam się tam z kuzynką, która mieszkała razem z koleżanką
pochodzącą z Gruzji. Monika, miała więc dobre rozeznanie w smaku prawdziwych
gruzińskich specjałów.
Chinkali to, jak się okazało na
miejscu, malutka restauracja.
Zlokalizowana w centrum miasta, na
ul. Zgody 4, w okolicy Chmielnej,
obfitującej w różne lokale gastronomiczne. Ponieważ
ma raptem kilka podwójnych i poczwórnych
stolików, przy większym ruchu, trudno tam o intymny klimat. Sprzyja za to integracji
gości siedzących obok siebie. Jednak w moim odczuciu, jest to bardzo zgodne z gruzińską atmosferą.
Trzeba mieć to jednak na uwadze w przypadku ochoty na spokojną rozmowę w czasie
spotkania :)
Ze względu na promocję, wybór
dania poszedł szybko i gładko. Zamówiłyśmy dwa razy chaczapuri Imeruli (standardowa cena 18zł) i do tego jeden z gruzińskich soków. Po poradzeniu się
Pana z obsługi, mając ochotę na słodki sok, stanęło na tym z granata (9zł).
Siedząc sobie i rozmawiając,
trudno było nam nie odrywać się od rozmowy, mając bardzo rozgadanych i
towarzyskich gości siedzących obok. Niemniej jednak bardziej nas to bawiło niż
nam przeszkadzało. Poza tym tak, jak pisałam, gra mi to z klimatem gruzińskich
knajp.
Na podanie zamówienia nie
czekałyśmy długo. Sok z granata
dzięki podaniu z dwoma kieliszkami, nie tylko smakował bardzo dobrze, ale i przyjemnie się go piło. Jak dla mnie
odpowiednio słodki. Ponadto był to ciekawy, naturalny smak, odmienny od tych,
standardowo dostępnych na naszym rynku. Z kolei chaczapuri Imeruli, okazało się naprawdę sporym daniem. Duży placek, podzielony na 4 części smakował bardzo dobrze. Delikatne ciasto, z wyczuwalnym nadzieniem serowym, było bardzo
przyjemne. Jednak z racji składników nie należało do najlżejszych. Gdybyśmy
tylko wiedziały, że porcja okaże się tak spora, nie będąc za bardzo głodne,
wzięłybyśmy jedną porcję na spółkę.
Monika, dzięki temu, że miała okazję spróbować prawdziwego chaczapuri robionego
w domowych warunkach, miała dobre porównanie. I uznała to, jedzone przez nas,
za bardzo podobne w smaku.
Siedziałyśmy więc na miejscu,
jeszcze kilka chwil po zjedzeniu połowy naszych porcji. Resztę poprosiłyśmy o
spakowanie na wynos. Potem doszłyśmy do wniosku, że dobrze będzie się przejść,
by poukładać sobie to, co zjadłyśmy w brzuchu. I powiem szczerze, że była to
dobra decyzja. Choć jedzenie było bardzo dobre, dzięki krótkiemu spacerowi,
poczułyśmy się od razu lepiej:)
Żałuję, że nie miałyśmy już
miejsca spróbować innych specjałów Chinkali. Jestem wielką fanką gruzińskiej
kuchni, a tamtejsze dania, zamawiane też przez gości siedzących obok, wyglądały naprawdę apetycznie. Dlatego
podsumowując polecam Wam to miejsce.
Raczej na lunch czy też szybkie spotkanie w mniejszym gronie, niż romantyczną
kolację wieczorem. Jednak z pewnością ze względu na dobre, gruzińskie jedzenie, w samym centrum miasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz