piątek, 19 lutego 2016

CHINKALI. SMACZNE GRUZIŃSKIE PRZYSMAKI


Już od dłuższego czasu miałam ochotę na gruzińskie jedzenie. Dlatego, gdy dowiedziałam się do o promocji na tydzień z chaczapuri Imeruli  za 10zł!, organizowanej przez restaurację Chinkali, nie mogłam nie skorzystać ;)




Dodatkowo, okazja ku temu trafiła się idealna, bo wybrałam się tam z kuzynką, która mieszkała razem z koleżanką pochodzącą z Gruzji. Monika, miała więc dobre rozeznanie w smaku prawdziwych gruzińskich specjałów.

Chinkali to, jak się okazało na miejscu, malutka restauracja. Zlokalizowana w centrum miasta, na ul. Zgody 4, w okolicy Chmielnej, obfitującej w różne lokale gastronomiczne. Ponieważ ma raptem kilka podwójnych i poczwórnych stolików, przy większym ruchu, trudno tam o intymny klimat. Sprzyja  za to integracji gości siedzących obok siebie. Jednak w moim odczuciu, jest to bardzo zgodne z gruzińską atmosferą. Trzeba mieć to jednak na uwadze w przypadku ochoty na spokojną rozmowę w czasie spotkania :) 



Ze względu na promocję, wybór dania poszedł szybko i gładko. Zamówiłyśmy dwa razy chaczapuri Imeruli (standardowa cena 18zł) i do tego jeden z gruzińskich soków. Po poradzeniu się Pana z obsługi, mając ochotę na słodki sok, stanęło na tym z granata (9zł). 


Siedząc sobie i rozmawiając, trudno było nam nie odrywać się od rozmowy, mając bardzo rozgadanych i towarzyskich gości siedzących obok. Niemniej jednak bardziej nas to bawiło niż nam przeszkadzało. Poza tym tak, jak pisałam, gra mi to z klimatem gruzińskich knajp. 



Na podanie zamówienia nie czekałyśmy długo. Sok z granata dzięki podaniu z dwoma kieliszkami, nie tylko smakował bardzo dobrze, ale i przyjemnie się go piło. Jak dla mnie odpowiednio słodki. Ponadto był to ciekawy, naturalny smak, odmienny od tych, standardowo dostępnych na naszym rynku. Z kolei chaczapuri Imeruli, okazało się naprawdę sporym daniem. Duży placek, podzielony na 4 części smakował bardzo dobrze. Delikatne ciasto, z wyczuwalnym nadzieniem serowym, było bardzo przyjemne. Jednak z racji składników nie należało do najlżejszych. Gdybyśmy tylko wiedziały, że porcja okaże się tak spora, nie będąc za bardzo głodne, wzięłybyśmy jedną porcję na spółkę. Monika, dzięki temu, że miała okazję spróbować prawdziwego chaczapuri robionego w domowych warunkach, miała dobre porównanie. I uznała to, jedzone przez nas, za bardzo podobne w smaku.



Siedziałyśmy więc na miejscu, jeszcze kilka chwil po zjedzeniu połowy naszych porcji. Resztę poprosiłyśmy o spakowanie na wynos. Potem doszłyśmy do wniosku, że dobrze będzie się przejść, by poukładać sobie to, co zjadłyśmy w brzuchu. I powiem szczerze, że była to dobra decyzja. Choć jedzenie było bardzo dobre, dzięki krótkiemu spacerowi, poczułyśmy się od razu lepiej:)



Żałuję, że nie miałyśmy już miejsca spróbować innych specjałów Chinkali. Jestem wielką fanką gruzińskiej kuchni, a tamtejsze dania, zamawiane też przez gości siedzących obok, wyglądały naprawdę apetycznie. Dlatego podsumowując polecam Wam to miejsce. Raczej na lunch czy też szybkie spotkanie w mniejszym gronie, niż romantyczną kolację wieczorem. Jednak z pewnością ze względu na dobre, gruzińskie jedzenie, w samym centrum miasta. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz