wtorek, 23 lutego 2016

ŚWIEŻO MALOWANE. UCZTA WSZYSTKICH ZMYSŁÓW



Końcówka stycznia. Wchodzę na facebooka i niespodziewanie dostaję wiadomość od koleżanki, z którą nie widziałam się od czasu skończenia studiów. „Hej Aniu. Masz może wolne 10 lutego od 19?” Zaskoczona, nie bardzo wiedziałam o co chodzi, a tym bardziej co odpowiedzieć. Bo przełom stycznia i lutego był dla mnie jeszcze wtedy wielką zagadką. Szybko jednak okazało się, że chodziło o spotkanie i wspólną kolację w restauracji Świeżo Malowane przy okazji walentynkowego koncertu jazzowego Sławek Uniatowski Sextet. Okazja do nadrobienia towarzyskich zaległości świetna. Nie mogłam więc nie zarezerwować sobie tego terminu na spotkanie z Magdą. 




10 lutego okazał się wyjątkowo paskudnym dniem. Deszcz na przemian ze śniegiem. Jeden z tych dni, kiedy nie bardzo się chce w ogóle wychodzić z domu. Dodatkowo Świeżo Malowane jest zlokalizowane na Ochocie, na al. Jerozolimskich 181, w budynku Adgar Park West, niedaleko galerii handlowej Blue City. Miałam więc niestety kawałek, by tam dobrzeć. Ale motywacja, by się spotkać i spróbować dań z nowej karty tej restauracji była wielka. Nie miałam więc ani chwili zawahania.



Na miejscu byłyśmy jeszcze na długo przed rozpoczęciem koncertu. Dzięki temu miałyśmy możliwość spokojnie porozmawiać i zjeść. Pierwszy rzut oka na menu i już wiedziałyśmy, że szykuje się istna uczta dla naszych zmysłów. Nie spodziewałyśmy się jednak, że aż taka.




Sama restauracja jest dość spora. Urządzona w nowoczesnym, eleganckim stylu tworzy miłą atmosferę. I choć jest zlokalizowana w budynku o typowo biurowym charakterze, to siedząc na miejscu wcale się tego nie czuje. Dlatego, moim zdaniem, jest to świetne miejsce nie tylko na biznesowy lunch, ale i romantyczną kolację we dwoje




Ponieważ wybór dań wymagał od nas dłuższego zastanowienia się, postanowiłyśmy zacząć od zamówienia czegoś do picia. Wybór padł na lemoniady o ciekawych propozycja smakowych. Magda wybrała mango, ja litchi (11zł). Obie podane w iście koktajlowym stylu, były bardzo orzeźwiające i smaczne.



Potem postanowiłyśmy zaspokoić pierwszy głód przystawkami w postaci Proscciuto Crudo (26zł) i Sałaty z rucoli (24zł) z kozim serem. Jako wielka fanka koziego sera byłam bardzo ciekawa tej przystawki. Pochłonięta jednak rozmową w międzyczasie zdążyłam w ogóle zapomnieć co dokładnie zamówiłam ;) Dlatego gdy dostałam talerz z sałatką z rukoli i czymś owalnym obok, byłam pewna, że to bagietka. Wielkie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to naprawdę duży kawałek koziego sera. Podgrzany, z karmelizowanym wierzchem, smakował obłędnie! Do tego idealnie doprawiona sałatka. Rozkoszowałam się każdym kolejnym kęsem. Jako wielka fanka zieleniny żałowałam jedynie, że ilość rukoli była tak niewielka. Jak na taką porcję koziego sera, moim zdaniem, nie była wystarczająca. Tak czy inaczej, pierwsze doznania był bardzo obiecujące. Nie mogłyśmy się więc doczekać na dania główne.


Spośród dań głównych obie wybrałyśmy makarony. Magda Ravioli (28zł) ze szpinakiem i ricottą w sosie maślano-pieprzowym. Ja z kolei Tagiatelle Rosso (36zł) z krewetkami, pastą truflową i młodym szpinakiem. I tu po pysznej przystawce nawet nie sądziłam, że może być jeszcze lepiej. Gdy tylko spróbowałam mojej pasty myślałam, że po prostu rozpłynę się z rozkoszy. Moje kubki smakowe wariowały od całej gamy różnych smaków, które tworzyły idealne połączenie. Makaron, dzięki sosowi, był tak niesamowicie aromatyczny, że nie mogłam nadziwić się kunsztowi tego dania. Bardzo dobre krewetki i delikatny szpinak idealnie dopełniały smak całego dania. 



Ravioli Magdy również były bardzo dobre. Choć, jak obie przyznałyśmy, nie robiły takiego wrażenia, jak moje tagiatelle. Delikatne ciasto i farsz komponowały się bardzo dobrze. Do tego maślany sos dopełniał smak całości. Oba dania, choć podane na głębokim talerzu, wydawały się początkowo bardzo małe. W rzeczywistości okazały się  naprawdę sporą porcją. Ja mój makaron jadłam i jadałam, a talerz pozostawał przez długi czas niemal pełny. 


Po zjedzeniu dwóch dań i nasyceniu głodu, nadszedł czas na odpoczynek i tym razem ucztę dla duszy. Dzięki pięknemu koncertowi jezzowemu sextetu Sławka Uniatowskiego, wieczór był niesamowicie przyjemny. Cudowna muzyka, dobór piosenek i głos wokalisty przypomniał mi jak bardzo lubię muzykę na żywo i jak bardzo mi tego brakuje.



Na sam koniec pysznych smaków, nie mogłyśmy odmówić sobie spróbowania jeszcze deseru. Wybór padł więc na Fondat czekoladowy (17zł). I tu ponownie zaskoczenie smakiem było ogromne! Pyszne, delikatne ciasto. Jak dla mnie idealne, bo nie za bardzo czekoladowe. Z dodatkiem świeżo siekanej mięty oraz sosu waniliowego smakowało obłędnie



Na samo wspomnienie wszystkich potraw, które tam zjadałam robi mi się przyjemnie i błogo. Dawno nie jadłam tak wielu, tak pysznych dań w jednym miejscu. Niesamowite połączenie smaków, jakość i pomysłowość zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Spędziłam w Świeżo Malowane fantastyczny wieczór, pełen miłych wrażeń i smakowych doznań. Koncerty jazzowe organizowane są tam co tydzień. Więc polecam je Waszej uwadze. Bo połączenie pysznego jedzenia z dobrą muzyką, to cudowna kombinacja zdecydowanie warta wybrania się na miejsce, nawet w deszczowo- śnieżny dzień… ;) 

P.S. Magda, jeszcze raz dziękuję za zaproszenie. To był niezapomniany wieczór :* 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz