piątek, 27 listopada 2015

Dwie Takie w Dwóch Takich :)

Kolejny dzień KAWA Festival Warszawa
i kolejny dylemat, gdzie wybrać się tym razem? Z Joasią, z bloga schowek.jm uważnie przeglądałam wszystkie festiwalowe propozycje kawowe i deserowe. Aczkolwiek nie ukrywam, że z naszym wiecznym apetytem na słodkości, to właśnie deser był głównym wyznacznikiem wyboru miejsca. I tak, skuszone pysznie zapowiadającym się naleśnikiem gryczanym z czekoladą, wybrałyśmy się do Dwóch Takich na Krakowskim Przedmieściu. Nie była to nasza pierwsza wizyta w tym miejscu. W upalne lato, delektowałyśmy się tam ich pysznymi lodami wegańskimi, siedząc wieczorową porą, w ogródku przed lokalem. Które z resztą serdecznie polecamy! :) 
Ale wiadomo. Za oknami mróz, więc lody nie były nam w głowie. W środku było przyjemnie ciepło, na zajętych stolikach festiwalowe espresso i naleśniki. Postanowiłyśmy więc zająć wygodne kanapy na pierwszym piętrze, a potem zrobić zamówienie. Asia zdecydowała się tylko na deser, ja do tego twardo postanowiłam próbować nielubianych przeze mnie espresso. Zamawiając, miałam okazję porozmawiać na temat kaw i festiwalu z osobami pracującymi w Dwóch Takich. Uwielbiam takie rozmowy, bo dzięki nim można jeszcze lepiej poczuć klimat danego miejsca i poznać ludzi, którzy tworzą to miejsce. Dzięki temu doszliśmy przy okazji do ciekawych wniosków, co w kontaktach z ludźmi również bardzo sobie cenię i, jeśli macie ku temu okazję, polecam też Wam! Bo to nieocenione doświadczenie :) 
Po złożeniu zamówienia wróciłam, już z gotową kawą, na górę do Asi. Kawiarnia sama w sobie, jest naprawdę bardzo przytulna. Można w niej usiąść na miękkich fotelach, kanapach i krzesłach. Kto zamiast przy małych stolikach na parterze, wolałby usiąść w większej przestrzeni, może wejść kręconymi schodami na górę. Tam jest zdecydowanie luźniej. My siedząc na wygodnej kanapie, jedząc i rozmawiając zachwycałyśmy się obrazami Darii Pelhen. Świetnie dopełniają klimat tego miejsca i są naprawdę bardzo oryginalne.
Propozycją Dwóch Takich było espresso z gorącą pomarańczą i goździkami na lodzie. Zimny lód bardzo ciekawie przenikał gorące espresso i sok z pomarańczy. Ponadto wyczuwalny miąższ również smakował bardzo dobrze. Espresso miało dla mnie dość mocny kwaśny posmak, a pomarańcz tym bardziej go podkręcała. Gożdzików w szklance niestety nie uraczyłam, a szkoda, bo jestem ciekawa jak one by się komponowały. Nie będąc fanką tego typu kaw, trudno mi ocenić jej smak. Niemniej jednak było to kolejna, ciekawa propozycja i doświadczenie smakowe.
Po kawie na stolik trafiły propozycje deserowe. Naleśnik, już na pierwszy rzut oka, wyglądał naprawdę smacznie. I co ważniejsze, tak samo smakował! Był naprawdę przepyszny. Delikatne ciasto, rozpływająca się czekolada, a do tego banany, borówki i truskawki. Po prostu niebo w gębie! Nie wiem jak Asia, ale ja nie wyczuwałam co prawda w nim espresso. Jednak, nie przeszkadzało mi to w ogóle :)  Z tego, co widziałyśmy, naleśniki te są w stałej ofercie kawiarni. Więc jeśli nie będziecie mieli okazji wybrać się do Dwóch Takich do końca tygodnia, to później za zestaw dwóch takich :) naleśników zapłacicie 18zł. I uwierzcie, warto!
Spotkanie z Asią w kawiarni Dwóch Takich, mogę śmiało zaliczyć do bardzo udanych. Przyjemne miejsce, miła obsługa, pyszny deser i ciekawa propozycja espresso, to w zasadzie wszystko, czego mogłabym oczekiwać od takiego miejsca. Siedziałyśmy tam niemal dwie godziny i spędziłyśmy tam naprawdę przyjemny czas. Dlatego, jeśli wybieracie się na spacer po Krakowskim Przedmieściu, z czystym sumieniem mogę polecić Wam to miejsce. Mnie jeszcze nigdy nie zawiodło i mam nadzieję, że to nigdy się nie zmieni:)

 





KAWA Festival Warszawa w Cophi. Nie mogło być lepiej.


W drugi dzień KAWA Festival Warszawa wraz z Joanną z bloga schowek.jm postanowiłyśmy odwiedzić jedną z kawiarni biorącą udział w festiwalu. Wybór padł na Cophi. Jest to malutki, bardzo przytulny lokal na ul. Hożej 58/60. Zaproponowano nam tam espresso z tonikiem na lodzie oraz tiramisu. Zamówiłyśmy więc jeden festiwalowy zestaw espresso i ciasto oraz samo tiramisu z latte o smaku snickersa na mleku migdałowym. Po czym usiadłyśmy przy głównym stole. Czekając na podanie zamówienia rozmawiałyśmy z przemiłą baristką, która opowiedziała nam wiele ciekawostek na temat samej kawiarni, kaw i całego asortymentu. Kawiarenka jest bardzo mała i kameralna. Z reguły wolę bardziej przestrzenne lokale, jednak w przypadku Cophi, niewielka powierzchnia lokalu w ogóle mi nie przeszkadzała. A wręcz przeciwnie! Czułam się w nim bardzo komfortowo i domowo. W tym miejscu naprawdę aż chciało się przebywać.
Jako pierwsze na stole pojawiła się festiwalowa kawa. I tu, żeby było zabawniej, nie przepadam ani za espresso ani za tonikiem ;) Niemniej jednak postanowiłam się przemóc i spróbować propozycji Cophi. Napar był rzecz jasna bardzo mocny. Tonik zdecydowanie podkreślał jego smak. Jednak ponieważ to nie moja bajka, nie będę się na jego temat wypowiadać. Tego trzeba po prostu spróbować, by wyrobić sobie swoje własne zdanie. Dla mnie jednak było to mimo wszystko bardzo ciekawe odkrycie. Espresso na zimno, a do tego w takim smakowym połączeniu.
Kolejną zaserwowaną kawą było latte o smaku snickersa. I tu zaczynała się moja działka. Kawa na mleku migdałowym, o cudownie słodkim smaku masła orzechowego i nutelli. Nie mogło być lepiej! Było po prostu przepysznie! Dawno nie piłam tak dobrej kawy. Dlatego fanom słodkich napoi, mogę śmiało polecić tę mieszankę :)
Przyszedł czas na deser. Dostałyśmy całkiem spory kawałek świeżutkiego ciasta. Tiramisu było idealnie wilgotne. Nie za słodkie, nie za gorzkie, jak to czasami bywa, w przypadku zbyt dużego nasączenia kawą lub alkoholem. Udekorowane malutkimi czekoladkami w kształcie ziaren kaw, wyglądało równie dobrze jak smakowało.
Delektowałyśmy się kawą i ciastem w bardzo miłej atmosferze, gawędząc sobie z obsługą oraz innymi klientami kawiarni. Niewielkie rozmiary lokalu bardzo sprzyjają integracji gości odwiedzających kawiarnię. Wprowadzają cudowny, domowy klimat, sprawiając, że po prostu nie chce się stamtąd wychodzić! Dzięki przemiłej Milenie, która nas obsługiwała, dowiedziałyśmy się o kawie więcej, niż dotychczas wiedziałyśmy. Widać i czuć, że to miejsce ma naprawdę duszę oraz pracują w nim ludzi z prawdziwą pasją do tego, co robią.
Dodatkowym plusem, który nie umknął mojemu oku, są bardzo atrakcyjne ceny kaw. Za największe kubki 450ml, zapłacimy tam około 10/12zł. Na miejscu można dostać również wiele mieszanek parzonych herbat oraz słodkich ciasteczek i przekąsek. Ciekawostką są również kartonowe kubki na wynos dekorowane przez różnych artystów. Kolekcje są zmieniane co jakiś czas. Dzięki czemu napoje z nich pite również nabierają zupełnie innego wymiaru i dostarczają jeszcze więcej przyjemności :) 
Cieszę się bardzo, że Cophi była pierwszą kawiarnią, do której trafiłyśmy, w ramach Kawa Festiwal Warszawa. Jest to zdecydowanie niesamowite i niepowtarzalne miejsce, za którym tęskni się wychodząc zaraz po przekroczeniu progu. Będę tam, z całą pewnością, wracać jeszcze nie raz. Dlatego polecam Wam to miejsce z wielką przyjemnością! :)
Jeśli jesteście ciekawi jak wyglądała nasza wizyta w Cophi z perspektywy Asi z schowek.jm, polecam przeczytanie jej relacji na blogu http://schowekjm.blogspot.com/ lub na facebooku https://www.facebook.com/schowekjm-852610651477462/?fref=ts